Dietetyka profilaktyczna

Zanim odkryjemy, ile lat trzeba będzie poczekać na wizytę u specjalisty na NFZ.

Dietetyka w chorobach przewlekłych

Ze szczególnym uwzględnieniem dietetyki kardiologicznej i diabetologicznej.

Dietetyka i zdrowie psychiczne

O tym, jak sposób odżywiania się wpływa na nastrój i sprawność intelektualną, a także o zastosowaniach dietetyki w profilaktyce i leczeniu zaburzeń psychicznych.

Wizerunek ciała a odżywianie się

Nie ma wątpliwości, że to, co jemy ma pewien wpływ na wygląd ciała. A jak ma się nasz sposób postrzegania własnego ciała do jego rzeczywistego wyglądu, jak oceniamy rozmiary swojego ciała? Czy nasze nawyki żywieniowe są powiązane z tym, co myślimy o swoim ciele?

Psychologia jedzenia

O tym, dlaczego wolimy pizzę niż sałatę, kiedy jemy więcej niż zwykle oraz czy da się uniknąć odstępstw od diety (a jeśli nie, to jak z tym żyć).

niedziela, 16 kwietnia 2017

W klimacie


niedziela, 8 maja 2016

Po okresie podsumowań


Już trochę ponad cztery miesiące nowego roku za nami. Większość z nas zrobiła sobie w grudniu mniejszy lub większy bilans ‘sukcesów i porażek 2015’ i doszła do wniosku, że zmiana cyfry w dacie jest dobrą okazją, by popracować nad jakością życia. Nawet jeśli sami nie mieliśmy własnych postanowień, inspiracji wokół nie brakowało. Na Facebooku można było zaobserwować masowe zrzeszanie się osób, które właśnie odkryły, że w grupie raźniej przy realizacji planów. I tak, niektórzy obiecują sobie, że w 2016 roku przeczytają 52 książki, inni zrobią prawo jazdy, znajdą męża (zwłaszcza „szwedzkiego blondyna o niebieskich oczach i pokaźnym koncie w banku”), zajdą (lub nie) w ciążę, schudną, zaczną ćwiczyć itd. Co zostanie z naszych postanowień w 2016? Odpowiem jak wytrawny psycholog: to zależy. ;)
Postanowienia – lubię to?
Choć wydaje się, że wszyscy w tym roku chcą wywrócić swoje życie do góry nogami, są takie momenty, w których nic nam nie doskwiera. Nawet, kiedy inni mówią, że stoimy w miejscu, czy też pędzimy ku zagładzie, my gwiżdżemy na dylematy moralne. Status quo pasuje nam najbardziej. Kiedy jednak z różnych przyczyn kamyk w bucie zaczyna nas uwierać, myślimy nad zmianą pozycji. Już tylko krok do postanowienia. Postanowienie to taki zalążek sformułowanego celu. Coś nam w życiu nie gra, więc wyobrażamy sobie pewien stan idealny, wzbudzamy pozytywne emocje związane z wizją siebie w tym punkcie (a, jak wiadomo, postanawiamy być zdrowi, szczęśliwi i bogaci, tylko w trochę innych słowach) i .. na razie tyle.
Jeśli dobrze poszło, jesteśmy w fazie przygotowania, bo oto zapalił się dla nas jasny punkt w oddali, już wertujemy internet i pytamy innych ludzi, jak do niego dotrzeć. W trochę mniej optymistycznej wersji – jesteśmy w fazie kontemplacji, czyli jeszcze nie wiemy, czy tak na pewno chcemy dotrzeć do jakiegoś celu. Rozważamy za i przeciw, bywa, że w nieskończoność.
Szalenie adekwatny obrazek
Sztuka celowania
            Czasem dzieje się Coś, co sprawia, że wchodzimy na wyższy poziom świadomości i zaczynamy robić plan osiągnięcia celu (niekoniecznie spisany i przypieczętowany własną krwią). Może to być dosłownie wszystko. Spotkanie kogoś, kto niepostrzeżenie staje się ważniejszy niż targety sprzedażowe, raporty i wszystkie dedlajny tego świata. Choroba w rodzinie. Ślub przyjaciółki. Cytat z Paulo Coelho. Tekst na Nutripsychologii. Teraz już powinno być z górki, pod warunkiem, że cel, który sobie nakreślimy ma kilka cech (słynne SMART znane z zarządzania, a raczej jedna z wersji tegoż).
Specyficzny – chodzi o to, żeby był jak najbardziej konkretny, namacalny wręcz. Postanowienie „będę się zdrowo odżywiać” jest piękne i godne pochwały, jednak zbyt ogólne. Co to znaczy „zdrowo się odżywiać”? Kiedy mogę powiedzieć, że się zdrowo odżywiam? Jaka to zmiana w stosunku do obecnego sposobu odżywiania? Jeśli to wiemy, możemy przełożyć cel na konkretne działania i łatwiej poznać moment, w którym dotrzemy do celu. Cele mało specyficzne są też mało osiągalne i ciężko je określić w czasie.
Motywujący – zmiana trwa, a wtedy realizacja celu może się niespodziewanie rozmyć. Powinien on być na tyle atrakcyjny, by po prostu nam się chciało. Oznacza to też, że nie może być zbyt prosty. „Będę jeść jedno jabłko dziennie” dla niektórych będzie wyzwaniem, ale w sytuacji, gdy z owocami jesteśmy w dość dobrych stosunkach potrzebne będzie bardziej ambitne zadanie.
Osiągalny – skoro już wiemy, że cel powinien być wyzwaniem, warto jeszcze wziąć pod uwagę, że nie każdemu wyzwaniu możemy sprostać przy swoich aktualnych zasobach (np. umiejętnościach, motywacji, stanie zdrowia, ilości czasu, pieniędzy, liczbie trzymanych kciuków). Z pomocą przychodzi nam opcja rozbicia celu na mniejsze cele pośrednie, które możemy pokonywać, jak kolejne odcinki na trasie biegu. „Jedno jabłko dziennie” może być takim odcinkiem.
Istotny – chodzi o to, jak dobrze cel wpisuje się w nasze wartości. Co ważnego stanie się w naszym życiu, gdy osiągniemy ten cel. Nie chcemy się zdrowo odżywiać dla samego zdrowego odżywiania. Może chodzić o to, by mieć wspaniałą figurę lub ładną cerę, może o to, by nie zachorować, może o to, byśmy mieli o czym pogadać z ludźmi jedzącymi wegańsko i bezglutenowo.
Określony w czasie – od kiedy będę się zdrowo odżywiać? W jakim czasie chcę osiągnąć cel? Ile czasu chcę na niego poświęcić? Przez ile tygodni będę jadać to jedno jabłko dziennie, by dorzucić do tego jeszcze surówkę przy obiedzie? – to przykłady pytań, które pozwolą dookreślić w czasie cel.
Kiedy szczegółowo określimy swój cel, o wiele łatwiej znaleźć odpowiednie metody, by go zrealizować. Co innego przybliży nas do zdrowego odżywiania zdefiniowanego jako jedzenie 500g warzyw dziennie, a co innego do zdrowego odżywiania w wersji ekologicznej i uwzględniającej prawa zwierząt. Teraz pozostaje rozpisać plan, opowiedzieć o nim znajomym (żeby mieć więcej argumentów za trzymaniem się planu) i zrobić co miesiąc (albo co kilka miesięcy) przegląd osiągnięć – nawet najmniejszy krok w kierunku celu jest ważny. Zawsze możemy też zmodyfikować plan, kiedy widzimy, że podążanie za nim nie przynosi rezultatów.
Ale tak właściwie na co mi to wszystko?
Szczerze mówiąc, widzę w internecie mnóstwo artykułów o formułowaniu celów. Artykuły takie niejednokrotnie kończą się jakimś fajnym hasłem typu „nie bój się być sobą!”, „a jaka jest Twoja wymówka?”, „nie stój w miejscu, działaj!”. Gdzie się nie pojawię, wszędzie stawianie sobie celów, szukanie wewnętrznej motywacji, czelendżowanie (można przy tym płakać). Jeśli nie tworzymy wspaniałych wizji przyszłości, w których jesteśmy coraz lepsi i nie planujemy z rozmachem (mówiąc o planach wszystkim wokół, bo to zwiększa szanse, że się nie wycofamy), jesteśmy oficjalnie nieudacznikami. Albo przynajmniej ludźmi zahamowanymi w swoim rozwoju, którzy pilnie potrzebują coachingu, by dotrzeć do swoich zasobów. Bez przesady. Celujmy w to, co akurat teraz jest dla każdego z nas ważne. Tak samo, jak niekoniecznie w wieku 25 lat trzeba mieć własną rodzinę 500+, tak i nie trzeba poza dwoma dyplomami mieć jeszcze licencji pilota i własnej szkoły kitesurfingu, żeby móc o sobie powiedzieć, że korzysta się z życia.
Szalenie motywujący obrazek
Czasem też można się srogo zdziwić, kiedy ustalimy sobie jakiś cel i podążamy niby konsekwentnie, ale nie do końca, w jego kierunku, po czym dochodzimy zupełnie gdzie indziej i z perspektywy czasu jesteśmy zupełnie zadowoleni, że pierwotny zamiar nie został zrealizowany. Czasem, z różnych powodów, nie jesteśmy gotowi na wyartykułowanie nawet przed samym sobą pewnych celów i maskujemy je innymi (które, np. lepiej brzmią dla otoczenia). To też jest w porządku.
Podsumowanie jest więc takie, by nie dać się zwariować i nie dać sobie wmówić, że jeśli właśnie nie udoskonalasz swojego życia w widoczny dla innych sposób, to niewystarczająco się starasz. Jeśli jednak coś Ci już chodzi po głowie i chcesz żeby było inaczej niż jest, to rób to porządnie. Będzie łatwiej, gdy rozpracujesz go w sposób podany powyżej.
Powodzenia, cokolwiek postanowisz. ;)

P.S. W marcu Nutripsychologia skończyła rok. Był to jeden z najtrudniejszych, a jednocześnie najbardziej satysfakcjonujących okresów w moim życiu. Ogromne podziękowania dla wszystkich, którzy pytali, odpowiadali i uwspólniali ze mną półkule mózgowe, gdy tego potrzebowałam! :)

niedziela, 27 marca 2016

Święta!


środa, 9 marca 2016

Wykładowo!

Ostatnimi czasy łatwiej mnie posłuchać niż poczytać. 

08.02. nadawałam gościnnie w Radio Luz o postanowieniach noworocznych i formułowaniu celów (słynna już audycja Singiel w Mieście Spotkań ;)).

Parę tygodni później, panie zainteresowane odżywianiem się w czasie ciąży tłumnie odwiedziły siedzibę Fundacji Kobieta z Brzuszkiem (której serdecznie dziękuję za świetną organizację wydarzenia!), by posłuchać, na ile trzeba zmienić dietę w tym szczególnym okresie. Mam nadzieję, że mój (bardzo przekrojowy) wykład pozwolił poukładać pewne fakty i ze spokojem podejść do dziwnych i sprzecznych zaleceń z internetu. Z bardzo pozytywnych opinii wyrażonych w ankiecie ewaluacyjnej wnioskuję optymistycznie, że tak było. :) Odświeżyć informacje można na stronie Centrum Zdrowia Medfemina, gdzie poświęciłam tej tematyce osobny artykuł.

Teraz zapraszam do mieszczącego się przy ulicy Ciepłej 15B Centrum Spotkań. 16 marca o godz. 16:00, w ramach organizowanego tam cyklu spotkań dla opiekunów osób z otępieniem będę opowiadać o wpływie diety na stan psychiczny i sprawność poznawczą. Podobnie jak w przypadku poprzedniego wykładu nie jest to szkolenie specjalistyczne, tym niemniej zachęcam do udziału wszystkich zainteresowanych tematem otępienia. 
 


piątek, 25 grudnia 2015

Życzenia świąteczne


wtorek, 22 grudnia 2015

Żeby spokojne mieć Święta


Wszelkie święta związane tradycyjnie z przygotowywaniem jedzenia i wspólnym jego spożywaniem to zazwyczaj utrapienie dla wszystkich odchudzających się i myślących o odchudzaniu. Dominują podejścia „znowu przytyję” albo „znowu nic nie zjem”. Można jednak przetrwać bez wyrzutów sumienia, nie tracąc nic z atmosfery rodzinnej uroczystości.



1. Nastawienie przede wszystkim.
Jeśli o Świętach myślisz jako o kolejnej okazji do przekonania się czy masz silną wolę w starciu z niezrównanymi pierogami mamy, to nie wyluzujesz się przy stole. Cały czas będziesz się sprawdzać. Wtedy, nie dość, że ciąg zdarzeń będzie wyglądał mniej więcej tak: „Ha! już minęło 15 minut, a ja wciąż ich nie ruszyłam! Ależ jestem silna, ależ jestem dzielna. Ależ one są piękne, a jakie smaczne. Ojej.”, to jeszcze nie nacieszysz się obecnością bliskich. Zresztą założenie świątecznych spotkań jest takie, że siadamy do stołu z rodziną, rozmawiamy o miłych rzeczach, składamy sobie życzenia, itp. Możesz zakładać, że obecność bliskich nie jest Twoim marzeniem, bo martwisz się, że rodzina nie zrozumie Twoich zmagań z jedzeniem. Pamiętaj, że tak naprawdę nie musisz się nikomu tłumaczyć ze swoich pobudek. Tylko Ty decydujesz, co o Twoich planach żywieniowych na te dni będą wiedzieć trzecia żona brata, teściowa i ciotka-której-nigdy-nie-lubiłaś.

2. Planowanie, planowanie i jeszcze raz planowanie.
Z reguły wiemy, co pojawi się na stole (choć nie zawsze mamy na to wpływ), wiec przed godziną zero możemy wybrać jedną z dwóch podstawowych strategii uczestnika biesiady: walczącego o różnorodność i walczącego o dokładność. W skrócie: albo jesz wszystkiego mało (łyżka wazowa zupy, jeden pierożek, łyżka kutii – mikroskopijne jak przystaweczki, a czasem i dania główne, w ekskluzywnej restauracji) albo standardowe porcje 2 potraw.
Warto jednak pamiętać, że okres przedświąteczny i wigilia wiążą się najczęściej z wytężoną pracą w kuchni. To sprzyja z jednej strony ciągłemu podjadaniu, a z drugiej zapominaniu o konkretnych posiłkach. Bywa, że nie jemy nic, bo przecież „potem będzie wystarczająco dużo jedzenia”. W efekcie wieczorem pochłoniemy wszystko, co zaplanowaliśmy i to, czego nie zaplanowaliśmy też.
Nie zaczynaj więc pracy bez śniadania (nie, kawa to nie śniadanie). Co 3-4h zjedz normalny posiłek, choćby to miało być coś, co potem pojawi się na stole wigilijnym. Wtedy jest mniejsza szansa, że będziesz cały czas podjadać, a poziom głodu wieczorem nie zmusi Cię do robienia rzeczy, których potem będziesz żałować. ;)

3. Przygotowanie pola bitwy.
Psychika to jedno, ale środowisko fizyczne również musi być odpowiednio przygotowane. Na jednych działa trik ze stosowaniem mniejszych talerzy (bo wtedy wydaje się, że porcja jest większa), jeszcze inni przygotują sobie czarną zastawę, bo ciasto podane z takiej wydaje się bardziej gorzkie. Największym sprzymierzeńcem człowieka jest jednak jego lenistwo. Nie bardzo chce nam się sięgać po rzeczy, których nie mamy pod ręką. Zatem - im dalej od Twojego krzesła będzie stać Potrawa, Której Najbardziej Się Obawiasz, tym mniejsza szansa, że zjesz więcej niż pozwala Ci sumienie.
Krewny Cię denerwuje, a jednocześnie masz władzę nad ustawieniem stołu? Podstaw mu pod sam nos potrawę, wobec której jest bezbronny. :)

Zaskoczyła Cię rozmaitość pierogów na stole i zjadłaś/-eś więcej niż planowałaś/-eś? To nie dramat!

4. Wielkie poruszenie.
Umyj naczynia, zabierz psa/dzieci/żonę/rodziców na spacer. Wszystko, co odbiega od standardu zalegania przed telewizorem i oglądania Kevina i co zajmie Cię na dłużej niż pół godziny.

I tyle. Im lepiej odżywiasz się na co dzień, tym mniejszym problemem będzie trzymanie się swoich zasad w czasie Świąt, pamiętaj więc, że to nie czas na liczenie kalorii czy wprowadzanie rewolucji w swoim sposobie odżywiania. Niech będą smaczne i spokojne! :)

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Gdyby babcia miała drucik...


14 XII o godz. 17.00 będzie można mnie usłyszeć!
Zapraszam do ustawienia odbiorników na 91,6 FM i wysłuchania audycji Singiel w mieście spotkań na antenie Akademickiego Radia LUZ. Temat przewodni: związki-ciało-jedzenie, czyli romanse okiem dietetyka. Będzie o seksie, więc warto słuchać. ;)

A z długiej dość nieobecności na swoim własnym blogu wytłumaczę się później. ;)